fbpx Skip to main content

Dzisiaj (7.04.2022 roku) w przyjętej rezolucji Parlament Europejski domaga się pełnego embarga na rosyjski import ropy, węgla, paliwa jądrowego i gazu. Za rezolucją zagłosowało 513 eurodeputowanych, 22 było przeciw, zaś 19 wstrzymało się od głosu[1]. Jest to słuszne działanie, mające na celu z jednej strony odcięcie Rosji od finansowania, dodatkowo jest motorem napędowym do szybszej transformacji energetycznej UE w kierunku niskoemisyjnych źródeł energii. 

Problem polega jednak na tym, że Polska jako kraj nie jest na to niestety gotowa, pomimo tego, że jesteśmy krajem, w którym węgiel kamienny się wydobywa w dużych ilościach.

Wykorzystanie węgla w Polsce

W Polsce od lat spada zużycie węgla – w roku 1990 wykorzystywaliśmy ok 150 mln ton rocznie, dzisiaj jest to ok. 70-75 mln ton rocznie. Z tej puli ok. 60% wykorzystuje energetyka (ciepło i prąd), 23% przemysł i budownictwo, a 17% drobni odbiorcy (gospodarstwa domowe i rolnictwo)[2,3]

Dotychczas ok. 15% zapotrzebowania na węgiel było pokrywanych przez węgiel z Rosji (stanowi to 70% całego importu węgla do Polski). Niby niedużo, ale jak spojrzymy na wartości bezwzględne to jest to aż 6,5 mln ton[4] i jest to ilość, której nie mamy czym zastąpić.

Po co nam węgiel z Rosji?

Problem z polskim węglem jest taki, że zawiera zbyt dużo siarki, przez co nie spełnia norm emisji. Tego problemu nie ma w przypadku węgla importowanego z Rosji, który zawiera mało siarki i może być wykorzystywany do ogrzewania w gospodarstwach domowych (wg ARP 80% węgla z Rosji jest wykorzystywane przez odbiorców prywatnych[2]).

Z drugiej strony problemem ograniczona podaż i wzrost cen dostępnego węgla. Już dzisiaj ceny węgla dobijają do 2 tys zł/tonę, podczas gdy nie dalej jak 2 lata temu węgiel kosztował mniej niż 1000zł/tonę. To wpływa nie tylko na gospodarstwa domowe, ale również na ciepłownie, które od kilku lat muszą dokładać do interesu[4,5]. Teoretycznie ciepłownie są w stanie używać polski węgiel gorszej jakości, przy czym wymaga to od nich posiadania instalacji do odsiarczania spalin, których koszty są liczone w milionach złotych.

Należy również zwrócić uwagę na sytuację mieszkańców kraju, który poczynili inwestycje w kotły 5 klasy na ekogroszek. Wg informacji, które otrzymałem od kolegi specjalizującego się w tematach samorządowych – w ramach programu Czyste Powietrze było to ponad 50 tys. domów (do tego kilka razy więcej gospodarstw zainwestowało w kotły bez dotacji). 

I to wszystko w sytuacji, w której embarga nie ma. Jeżeli embargo zostanie wprowadzone, to może dość do sytuacji, że latem zabraknie ciepłej wody w kranie, a zimą 2022-2023 może dojść do przerw w dostawach ciepła (same ciepłownie dostarczają energię cieplną do 15 mln. mieszkańców)[3]. 

Do czego to może doprowadzić?

Kilka dni temu zadzwonił do mnie kolega z pytaniem, czy kupiłem już ogrodzenie do lasu. Nie zrozumiałem mu o co mu chodzi, ale powiedziałem, żee planuję zamontowanie siatki leśnej przeciw zwierzynie. On na to, żebym pomyslał o normalnym ogrodzeniu przeciwko ludziom, bo za chwilę będzie tu nieciekawie.

Co miał na myśli? Ano to, że te brakujące 6,5 mln ton węgla trzeba będzie czymś zapełnić. Pierwszą rzeczą będą odpady, które ludziom starczą na dzień, może dwa, a kolejnym będzie biomasa, czyli lasy (przy czym drewno ma kaloryczność 2,5x mniejszą od węgla[6]). Tak, piszę o tym poważnie, ponieważ wątpię, że ludzie zaczną się tym przejmować kiedy nie będzie ich stać na ogrzanie domów (lub nie będzie czym grzać). Szczególnie jak dane lasy nie będą należeć do Lasów Państwowych (a taką informację można łatwo sprawdzić korzystając z geoportalu), bo przecież co za problem pojechać 100 km dalej, wyciąć parę drzew pod osłoną nocy i wrócić?

Ile lasów może pójść pod topór?

Dla obrazu, z 1 hektara lasu jesteśmy w stanie pozyskać 206 m3 drewna, przy gęstości sosny po ścięciu (dla uproszczenia)  mamy ok. 800 kg/m3, co daje nam mamy 160 ton drewna z hektara lasu. Jeżeli uwzględnimy kaloryczność, to 1 hektar jest ekwiwalentem. 64 ton węgla. Jeżeli potrzebujemy 6,5 mln ton, to prosty rachunek daje 101 tys hektarów do wycięćia. Na ten moment w naszym kraju lasy zajmują ok. 29% powierzchni naszego kraju, co daje 9,5 mln ha. Tym samym musielibyśmy wyciąć (dorodny) las o powierzchni 1% całkowitej powierzchni lasów. Jeżeli spojrzymy z perspektywy średniego przyrostu (5m3/ha), to zapotrzebowanie będzie stanowić ok. 40% całkowitego przyrostu lasów w Polsce[9]. To tak jakby wyciąć do spalenia las o powierzchni dwóch Warszaw. 

Sarajewo, zima 1992-1993[11]

Przecież to niemożliwe, żeby ludzie zaczęli wycinać lasy. 

Niestety piszę to całkowicie poważnie, ponieważ taka historia miała już miejsce w Europie i to nie aż tak dawno temu – w latach 1992-1995 miało miejsce oblężenie Sarajewa mieszkańcy wycinali co się dało, żeby się ogrzać[10, str. 415]. Nie ma co porównywać tragizmu tamtej historii do dobrobytu w Polsce z 2022 r. – chcę tylko zasygnalizować, że jeżeli w miastach braknie ciepła lub węgla do ogrzewania na wsiach, to jestem więcej niż pewien, że zacznie się niekontrolowana wycinka i nikt nie będzie się przejmować przyrodą.

Jeżeli teraz Komisja Europejska wypracuje wspólne stanowisko, to nie ma się co oszukiwać, ale może się to dla niej bardzo źle skończyć. Szczególnie jeżeli przyjdzie chłodna zima jak w tym roku. Nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie zrealizować inwestycji, które zabezpieczyłyby los tak dużej liczby ludzi, nie mówiąc o drastycznych wzrostach cen energii cieplnej. 

Literatura

Zostaw komentarz